wtorek, 3 maja 2016

Rozdział 9


All that matters is the time we had,
doesn't matter how it all went bad.
Never wonder what it might be like.
Shut the door, say goodbye.

Tydzień później*
Luigi: Ana, przyjedź po mnie jestem u Enrica.
Ja: Dlaczego niby mam to zrobić?
Luigi: Zrób to bo jesteś moją przyjaciółką.

To był wystarczający argument, a po drugie jest nawalony...Znowu... Musze po niego jechać. Przywiozę go do mnie i pogadamy. Musimy w końcu odbyć poważna rozmowę. Ja tak dłużej nie wytrzymam. Moim jedynym przyjacielem jest ostatnio kawałek szkła, który potrafi mi przynieść ulgę, której tak bardzo potrzebuję.
Wysiadłam właśnie z samochodu i patrzę jak Luigi ledwo wychodzi z domu swojego znajomego. Podbiegam i staram się mu pomóc.
-Jednak jesteś. Jak miło.
-Prosiłeś, więc przyjechałam.- chwytam go w pasie i prowadzę do samochodu.
-Jedziemy do Ciebie.
-Ale Lu..
-Błagam Cię, Ana.- bełkocze, a ja pomagam mu wsiąść na miejsce pasażera.


Otworzyłem okno w samochodzie. Nie piłem zbyt dużo. Może ze 3 flaszki, nie więcej. Zerkam na Anę i widzę jak nerwowo zaciska ręce na kierownicy. Nagle samochód się zatrzymuje.
-Jesteśmy na miejscu. Dasz radę sam wysiąść?- pyta a ja zaprzeczam kiwając głową. Dziewczyna wzdycha po czym pomaga mi wyjść z samochodu. Otwiera drzwi, po czym wsiadamy do windy, która jest dla mnie wybawieniem. Przynajmniej nie będzie musiała mnie targać  po schodach. Gdy wchodzimy do mieszkania pierwsze co robię to staram się dojść do kanapy i kładę się na niej, głośno wzdychając.
-Dlaczego znowu tyle piłeś?- pyta Ana siadając naprzeciwko mnie.
-Nie wypiłem dużo. Widzisz już prawie wytrzeźwiałem.
-Oczywiście.- prycha i idzie najprawdopodobniej do swojego pokoju. Po chwili wraca ubrana w granatowe dresy i biały T-shirt.- Chcesz się czegoś napić?
-Wystarczy woda.- podaje mi szklankę i znowu siada naprzeciwko.
-Dlaczego się do mnie nie odzywasz od czasu, gdy się od Ciebie wyprowadziłam?
-Nie miałem czasu.- mówię wymijająco ale wiem, że Ana cały czas się na mnie gapi.
-Imprezy były ważniejsze ode mnie?
-Ana wiesz, że to nie...
-A jak? Powiedziałeś, że coś do mnie czujesz? I co? Przeszło Ci?- kurwa słyszała to...Wymyśl coś Luigi, wymyśl.
-Powiedziałem tak bo chciałem, żebyś została i tylko tyle.- mówię po czym próbując uniknąć jej wzroku idę do łazienki, która znajduję się naprzeciwko drzwi wejściowych.


Siadam w wannie, niechcący zwalając coś na podłogę. Schylam się żeby to pozbierać i widzę kawałek szkła poplamionego krwią. Momentalnie trzeźwieje. Nie to nie może być prawda...Ana nie może tego sobie robić. Nie przez moją głupotę...Jak jej to kurwa wpadło do głowy'; Wkurwiony wychodzę z kibla i idę do siedzącej dalej w salonie dziewczyny.
-Może mi powiesz co to kurwa jest?- podnosisz głos, machając jej przed oczami kawałkiem szkła.
-Ja,ja..bo ja..
-Powiedz mi kurwa coś ty do kurwy nędzy myślała? Jesteś aż tak głupia? Zawiodłaś mnie Ana.
-Luigi, ja przepraszam ale to było dla mnie za dużo. Ja sobie z tym nie mogłam poradzić.- zaczyna się tłumaczyć, a z jej oczu płyną łzy.- Nie mogłam sobie poradzić z tym, że...


1 komentarz:

  1. I czemu ty k***a kończysz w takim momencie?! Kobieto, serca nie masz?!

    OdpowiedzUsuń