piątek, 13 maja 2016

Rozdział 10

Everything is overhead
See everything I take upon loses worth
Well now that you're not the one that I thought you were
And it hurts that I'm done



-Z czym sobie kurwa nie mogłeś poradzić? Wysłów się wreszcie.- tracę kontrolę i zaczynam wrzeszczeć.
-Już nieważne. Wynoś się stąd. Tak będzie dla nas najlepiej.
-Jakie nieważne? Jakie najlepiej? Wytłumacz mi co w Ciebie wstąpiło,że postanowiłaś zrobić takie głupstwo?!
-Wynoś się stąd, powtarzam po raz kolejny.
-Ana jesteśmy przyjaciółmi praktycznie całe życie, powiedz mi co się dzieje. Jestem tu po to aby Ci pomóc. Wróć ze mną do mojego mieszkania, znaczy naszego mieszkania.- klękam przed nią i chwytam jej zapłakaną twarz dłońmi.
-Lu, ja nie potrafię. Jeszcze nie teraz.- wyrywa się, wchodzi do swojego pokoju i zamyka za sobą drzwi.
Postanowiłem zostać w jej mieszkaniu. Nie mogę pozwolić na to by znów użyła tego dziadostwa. Muszę się zmienić. To przeze mnie sobie to robi. Czuję to. To wszystko moja wina i ja muszę ją od tego uratować.
Kładę się na kanapie i próbuję zasnąć, co przychodzi mi z wielkim trudem...


Nie mogę mu powiedzieć, że go kocham. Zostawi mnie i tym razem nie wróci. Nie wiem co sobie myślałam chowając ten odłamek szkła w kosmetyczce, mogłam go lepiej ukryć. Odkąd pierwszy raz szkło dotknęło mojej skóry poczułam się wolna, dlatego zaczęłam robić to częściej i się uzależniłam... Wszystkie ślady zakrywam bransoletkami i zegarkiem, więc nikt nie ma prawa ich zobaczyć. To tylko moje ślady, które mówią wszystko o tym jak się czuję...

Budzę się i słyszę jak ktoś chodzi po mieszkaniu. Szybko wstaję z łóżka i idę do salonu, a tam Luigi jak gdyby nigdy nic popija sobie kawę i czyta jakąś gazetę.
-Lu, co ty tu robisz? Prosiłam Cię wczoraj żebyś wyszedł.
-Dzień dobry, Ana. Mnie też miło Cię widz.. Czekaj, czy ty płakałaś?- pyta i od razu stoi naprzeciwko Ciebie.
-Wydaję Ci się. Teraz wyjdź.
-To jest ostatnia rzecz jaką dzisiaj mam zamiar zrobić. Mów czemu płakałaś.- krzyżuje ręce na piersi i patrzy na Ciebie wyczekującym wzrokiem.
-Nie Twoja sprawa.- mówię i spuszczam głowę w dół.
-Tak się składa, że chyba raczej moja. Ana nie chcę żebyś płakała.- podnosi Twój podbródek i patrzy Ci głęboko w oczy.
-To przestań się tak zachowywać. Proszę Cię wyjdź. Natychmiast.
-Teraz wyjdę ale nie myśl sobie, że nie wrócę.- mówi i wychodzi trzaskając drzwiami.
Siadam na ziemi, podciągam kolana pod brodę i zaczynam płakać. Łzy płyną po moich policzkach strumieniami ale mnie to nie obchodzi, nawet nie staram się ich opanować albo nawet zetrzeć. Może robię źle ukrywając to wszystko ale tak będzie zdecydowanie lepiej dla wszystkich. Lepiej żebym cierpiała sama. Nie myśląc długo, szybko wstaję i kieruję się do kuchni. Wyciągam szklankę z szafki i rozbijam ją o zimną podłogę. Zbieram jeden z kawałków i przybliżam go do ręki. Gdy zimne szkło dotyka mojej skóry czuję się tak jakby wszystkie moje problemy uleciały. Czuję się wspaniale i tak lekko..

Matko jakim ja jestem durniem..Jak mogłem do czegoś takiego dopuścić? Jestem jej jedyną bliską osobą tutaj. Nie ma nikogo oprócz mnie. Nie licząc kilku koleżanek ze studiów. To ja jestem jej rodziną i ją zawiodłem. Zawiodłem po całości. Gdybym się zachowywał jak człowiek, a nie jak pieprzona gwiazdka to Ana dalej mieszkałaby ze mną i nie zaczęłaby się ciąć...Muszę to naprawić. Muszę coś z tym zrobić. Tylko co?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz